piątek, 31 maja 2013

XVII

XVII 
Dzisiejszy dzień był najgorszy. Jak na złość ciągle wpadałam na Zbyszka. Próbowałam udawać, że nic się nie stało, ale chyba za bardzo mi to nie wychodziło. Barman też za bardzo mi tego nie ułatwiał. Ciągle spoglądał w moja stronę. Po treningu przyszedł do mnie narzekając na ból w barku. Bez słowa zrobiłam swoje i wyszłam z pomieszczenia do masażu. Nadal czułam a sobie wzrok atakującego. Miałam tego wszystkiego dość. Paul zauważył, że coś mnie gnębi i tuż po treningu zapukał do drzwi mojego pokoju. Wpuściłam siatkarza do środka i usiadłam na łóżku. Lotman przysiadł koło mnie. Obrócił moją twarz w swoją stronę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku.
- Co się stało ? - zapytał. - Od rana jesteś w złym humorze.
Nie za bardzo chciałam opowiadać siatkarzowi o całej sytuacji, bo wiem, że by się wściekał. Jednak mimo obaw wyrzuciłam wszystko z siebie. Popatrzyłam na przyjmującego. Miał on zaciśnięte usta i nieobecny wzrok.
- Paul, błagam cię, powiedz coś – powiedziałam zmuszając go, żeby na mnie popatrzył.
- Zabiję go ! - krzyknął Amerykanin, gwałtownie zrywając się na równe nogi. - Dobrze wie, że jesteśmy razem, a tu wyskakuje z czymś takim.
- Uspokój się – powiedziałam, podchodząc do siatkarza. - Proszę cię, uspokój się. Nic się nie stało.
- Jak to nic się nie stało ? Uważasz, że to, że facet cię kocha to nic takiego ?
- Jedyna osoba, z której uczuciami się liczę jest tutaj. - powiedziałam, chwytając twarz Amerykanina w dłonie. - Paul, kocham ciebie, nie Zbyszka.
Lotman długo wpatrywał się we mnie, aż w końcu wpił się w moje usta. Chwyciłam go za kołnierzyk, przyciągając do siebie. Po chwili oderwaliśmy się. Wtuliłam się w ramiona Paula.
- Przepraszam, że krzyczałem. - powiedział przyjmujący. - Po prostu, od teraz, jak tylko zobaczę Zbyszka, będę myślał o tym, że on cię kocha, że nie spocznie dopóki nie będziesz Jego.
- Obiecaj mi, że nic nie zrobisz. Po prostu zachowujmy się tak, jakby nic się nie stało. Dobrze wiesz, że między mną a Bartmanem niczego nie ma. Nie jestem nawet pewna, czy nadal jestem w stanie uważać go za przyjaciela. - odparłam. - To nic, chodź na obiad, jestem potwornie głodna.
Poszliśmy do stołówki. Przy ogromnym stole siedzieli już wszyscy siatkarze, włącznie z Zbyszkiem. Poczułam jak Paul cały drży na widok atakującego. Uścisnęłam mocno dłoń Lotmana i poprowadziłam do wolnych miejsc. Usiedliśmy obok Piotrka i Rafała. Chłopaki oczywiście wygłupiali się, ale mi nie było do śmiechu. Próbowałam jakoś zagadać Paula, żeby przestał wpatrywać się w Bartmana, ale nic nie było w stanie odwrócić jego uwagi od atakującego. Po skończonym posiłku poszliśmy z Lotmanem do mojego pokoju. Paul usiadł na łóżku opierając się o ścianę i przymykając oczy. Usiadłam obok siatkarza i położyłam głowę na jego piersi. Chwyciłam jego dłoń i mocno uścisnęłam.
- Nie myśl już o tym – poprosiłam cicho.
Przyjmujący nic nie odpowiedział. Pocałował mnie w czubek głowy i mocniej uścisnął moją rękę. Trwaliśmy tak w ciszy przez kilka minut. Wsłuchiwałam się w miarowe bicie serca siatkarza. Potrzebowałam go w moim życiu teraz, jutro i pojutrze. Potrzebowałam tak, jak nikogo innego.
- Kocham cię, chcę żebyś wiedział o tym, zanim postanowisz rozprawić się ze Zbyszkiem. - powiedziałam, siadając prosto i wpatrując się w jego twarz. Paul otworzył oczy.
- Też cię kocham – wychrypiał. - Może masz rację, może przesadzam z tą całą nienawiścią.
Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam okrakiem na jego kolanach. Przesunęłam mu dłonie po torsie, chwyciłam za koszulę i przyciągnęłam do siebie. Lotman łapczywie wpił się w moje usta. Trwaliśmy tak w pocałunku, dopóki nie zabrakło nam tchu. Położyliśmy się na łóżku, przytulając się do siebie. Przyjmujący pocałował mnie w czoło i szczelniej otoczył mnie swoimi, potężnymi ramionami. Nikt się teraz nie liczył. Najważniejszy był Paul. Leżeliśmy tak do wieczora rozmawiając, lub po prostu nic nie mówiąc. Prawie usypiałam. Siatkarz delikatnie ułożył mnie na poduszkach wstając z łóżka. Chwyciłam jego dłoń.
- Zostań. - wyszeptałam.
- Wiesz, że jak Andrzej się o tym dowie to będziemy mieć przechlapane.
- Proszę.
- Zaraz wracam, uprzedzę tylko Krzyśka. - powiedział Lotman wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił i położył się tuż za mną. Przytulił się do moich pleców, mocno otaczając mnie ramionami. Leżeliśmy tak, aż usnęliśmy.


Resztę dni w Spale spędziliśmy na ciężkich treningach. Cały wolny czas spędzałam z Paulem i resztą przyjaciół. Zbyszek Bartman chyba zrozumiał, że między nami nic nie będzie, bo nie nachodził mnie więcej. Oczywiście rozmawialiśmy, próbowaliśmy udawać, że nic się nie stało. Paul przestał być zazdrosny o atakującego. We wtorek ruszyliśmy w kierunku Rzeszowa. Po 4 godzinach dojechaliśmy do stolicy Podkarpacia. Wysiedliśmy pod halą, pożegnaliśmy się z siatkarzami i pojechałam z Paulem do domu. Rozstaliśmy się pod blokiem. Weszłam do mieszkania i od razu rzuciłam się na łóżko. 
_____________________________________________________

Komentujcie :)  
Posłuchajcie  http://www.youtube.com/watch?v=5NV6Rdv1a3I

1 komentarz:

  1. Świetne *.*
    Dobrze, że uspokoiło się ze Zbyszkiem, ale niedługo pewnie znowu z czymś wyskoczy.
    zapraszam do siebie: moze-jeszcze-bedzie-dobrze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń