XIII
Była
07:00. Leżałem na kanapie na wznak i myślałem o wczorajszym
wieczorze. Nadal byłem podenerwowany. Co by było gdybym wszedł do
tej łazienki chwilę później? Nawet nie chcę sobie tego
wyobrażać. Wiem na pewno, że bym zabił tego faceta gdyby coś jej
zrobił. Żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie, a już
na pewno nie Ola. Zobaczyłem, że drzwi do sypialni się otwierają.
Lekko przymknąłem oczy, ale tak, że wszystko widziałem. Ola
cichutko na palcach wyszła z pokoju ubrana w sukienkę, którą
miała wczoraj na sobie. W ręce trzymała torebkę i buty. Chwyciła
płaszcz z oparcia fotela i ruszyła w stronę drzwi. Wstałem
również cicho z kanapy i poszedłem za dziewczyną. Ola usłyszawszy
skrzypienie podłogi odwróciła się na pięcie i wpadła prosto w
moje objęcia.
-
Chciałaś wyjść bez pożegnania ? - zapytałem uśmiechając się
szeroko do dziewczyny.
Ola
odpowiedziała mi również promiennym uśmiechem.
-
Nie chciałam cię budzić, ale widać już nie śpisz.
-
Nie zostaniesz na śniadanie ? - zapytałem. Zorientowałem się, że
ciągle trzymam Olę. Dziewczyna też to zauważyła i odskoczyła
ode mnie jak oparzona.
-
Nie. Chcę wrócić do domu, przebrać się, wziąć prysznic.
-
Mam pomysł. Może pójdziemy razem na obiad? Albo nie, sami coś
ugotujemy ? - powiedziałem wyraźnie podekscytowany.
-
Ok. Możemy pobawić się w kucharzy. To do zobaczenia. - powiedziała
Ola zakładając buty i płaszcz. Dziewczyna wyszła na klatkę
schodową, gdy odwróciła się i powiedziała:
-
Mam do Ciebie prośbę. Udawajmy jakby to wczoraj w łazience na
impezie nigdy nie miało miejsca. Chcę o tym zapomnieć. I proszę,
nie wspominaj o tym nikomu. Nawet Klaudii.
Pokiwałem
głową i pożegnałem się z dziewczyną. Przed jedenastą
zadzwoniłem do Oli.
-
Cześć. Chciałem zapytać, o której godzinie się spotkamy i co
będziemy gotować. Jadę na zakupy, bo moja lodówka świeci
pustkami.
-
Może tak koło 16:00 ?
Szybko
ustaliliśmy menu naszej potrawy. Rozłączyłem się i pojechałem
do sklepu w poszukiwaniu potrzebnych składników.
Nadchodziła
15:00. Stanęłam przed szafą nie wiedząc co na siebie włożyć.
Nie miałam pojęcia, czy ubrać się normalnie, czy elegancko. W
końcu zdecydowałam się na sukienkę z rękawami ¾ w kolorze
czerwonym i lekko rozkloszowanym dołem. Na nogi założyłam czarne
rajstopy i czarne lity. Buty były bardzo wygodne i nadawały się na
wygłupy w kuchni. Zarzuciłam jeszcze czarny żakiet. Włosy
dokładnie rozczesałam i związałam w koński ogon. Wymalowałam
rzęsy czarnym tuszem i zrobiłam sobie delikatne kreski na górnych
powiekach. Wzięłam jeszcze czarną torebeczkę i poszłam do Paula.
Po 5 minutach doszłam pod mieszkanie Amerykanina i zapukałam lekko.
Drzwi otworzył siatkarz ubrany w ciemne dżinsy i koszulę w kratkę.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wpuścił mnie do środka.
Zdjęłam żakiet i poszłam do kuchni.
-
No to co, zabieramy się do pracy. - powiedziałam podchodząc do
lodówki i wyjmując potrzebne artykuły. Po mniej więcej dwóch
godzinach zasiedliśmy do stołu. Nie umiem gotować, zresztą Paul
też nie, ale muszę przyznać, że spaghetti wyszło nam przepyszne.
Po zjedzonym posiłku umyliśmy naczynia. Lotman otworzył butelkę
czerwonego wina. Usiedliśmy na kanapie z kieliszkami w ręku i
rozmawialiśmy.
-
Twoje marzenie ? - zapytał mnie siatkarz.
-
Hmm, zawsze chciałam mieć psa, golden retrievera. I chciałabym też
popływać z delfinami. A ty? Twoje marzenie?
-
Chciałbym zdobyć złoto olimpijskie, i założyć rodzinę, mieć
duży dom na wybrzeżu w Australii.
Zaśmiałam
się głośno.
-
Nie spodziewałam się, że myślisz już o rodzinie.
-
No wiesz. - udał obrażonego Lotman.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez parę godzin. Czułam się tak, jakbym znała Paula od
dawna. Nie brakowało nam tematów do rozmowy, dużo się śmialiśmy.
-
Kiedy masz urodziny? - znowu zadał mi pytanie Amerykanin.
- 7 listopada.
-
O widzisz. Ja mam trzeciego. - uśmiechnął się Lotman.
-
Będę się już zbierać.
-
Już ?
-
Przypominam ci Paul, że jutro mamy trening.
-
Co do treningu. Andrzej ma nam coś jutro ogłosić. - powiedział.
Wstałam
z kanapy. Lotman poszedł w moje ślady i stanął naprzeciwko mnie.
-
No widzisz, może chce nam wydłużyć godziny pracy ?
Poszłam
do kuchni zanieść pusty kieliszek po winie. Usłyszałam siatkarza
podążającego za mną.
-Muszę
się wyspać i ty też - powiedziałam dźgając siatkarza
wskazującym palcem w pierś. Paul szybko pochwycił moją dłoń.
Drugą ręką przejechał delikatnie po moim policzku. Zbliżył się
do mnie tak, że poczułam Jego przyśpieszony oddech na moich
wargach. Przejechałam dłonią po jego smukłych ramionach,
szerokich barkach. Na jego twarzy zagościł uśmiech, zarazem
figlarny i uwodzicielski. Byłam w wewnętrznej niezgodzie ze samą
sobą, próbując zignorować swoje uczucia. Z jednej strony bardzo
chciałam, żeby Paul mnie pocałował, chwycił w objęcia i nie
puszczał, lecz nie chciałam go przez to stracić. Nigdy nie byłam
śmiała w kontaktach z mężczyznami. Zawsze z Klaudią umawiałyśmy
się na podwójne randki. A teraz stałam przed Lotmanem, a obok mnie
nie było przyjaciółki. Nie chciałam niczego zepsuć. Paul jednak
nie miał takiego problemu jak ja. Objął mnie w talii i przyciągnął
do siebie. Pocałował mnie lekko. Oderwał się na chwilę od moich
ust, żeby zobaczyć moją reakcję. Teraz to ja objęłam dowodzenie
i wpiłam się w jego wargi. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Paul
chwycił moje biodra. Nagle wylądowałam na blacie. Nasze twarze
znalazły się na równej wysokości. Amerykanin uśmiechnął się
kusząco. Przywarł ustami do mojego barku. Cicho westchnęłam. Po
chwili wargi Lotmana powędrowały na moją szyję.
-
Powinnam już iść – wyjąkałam.
Siatkarz
natychmiast zamknął mi usta pocałunkiem. Było mi tak cholernie
dobrze. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Po dłuższej
chwili oderwałam się od Paula, który opierał się rękami o
kredens, rozłożonymi tuż przy moich biodrach. Odepchnęłam go
lekko i niezdarnie skoczyłam z blatu. Zapomniałam, że mam wysokie
buty i zachwiałam się na nogach. Lotman szybko złapał mnie w
talii. Trwaliśmy tak przez chwilę wpatrzeni w swoje oczy.
-
Na prawdę powinnam już pójść – powiedziałam wyplątując się
z Jego objęć.
-
Nie będę cię już zatrzymywał – odpowiedział przyjmujący, uśmiechając się figlarnie.
-
Do zobaczenia – powiedziałam. Pocałowałam jeszcze szybko Paula w
policzek, wzięłam żakiet i torebkę i wyszłam z mieszkania.
Przystanęłam na schodach próbując wyregulować oddech.
-
Nic Pani nie jest ? - zapytał starszy mężczyzna przechodzący obok
mnie.
-
Nie, nie. Chyba się zakochałam.
Uściskałam
starszego pana i szczęśliwa wybiegłam z bloku. Tej nocy długo nie
mogłam zasnąć. W myślach odtwarzałam sobie dokładnie każdą
chwilę z dzisiejszego wieczoru. Boże, jak Paul świetnie całuje. I
te Jego oczy.
_______________________________________-
Tak mnie natchnęło. :)
Proszę o komentarze. ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz