środa, 22 maja 2013

XIII


XIII

Była 07:00. Leżałem na kanapie na wznak i myślałem o wczorajszym wieczorze. Nadal byłem podenerwowany. Co by było gdybym wszedł do tej łazienki chwilę później? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Wiem na pewno, że bym zabił tego faceta gdyby coś jej zrobił. Żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie, a już na pewno nie Ola. Zobaczyłem, że drzwi do sypialni się otwierają. Lekko przymknąłem oczy, ale tak, że wszystko widziałem. Ola cichutko na palcach wyszła z pokoju ubrana w sukienkę, którą miała wczoraj na sobie. W ręce trzymała torebkę i buty. Chwyciła płaszcz z oparcia fotela i ruszyła w stronę drzwi. Wstałem również cicho z kanapy i poszedłem za dziewczyną. Ola usłyszawszy skrzypienie podłogi odwróciła się na pięcie i wpadła prosto w moje objęcia.
- Chciałaś wyjść bez pożegnania ? - zapytałem uśmiechając się szeroko do dziewczyny.
Ola odpowiedziała mi również promiennym uśmiechem.
- Nie chciałam cię budzić, ale widać już nie śpisz.
- Nie zostaniesz na śniadanie ? - zapytałem. Zorientowałem się, że ciągle trzymam Olę. Dziewczyna też to zauważyła i odskoczyła ode mnie jak oparzona.
- Nie. Chcę wrócić do domu, przebrać się, wziąć prysznic.
- Mam pomysł. Może pójdziemy razem na obiad? Albo nie, sami coś ugotujemy ? - powiedziałem wyraźnie podekscytowany.
- Ok. Możemy pobawić się w kucharzy. To do zobaczenia. - powiedziała Ola zakładając buty i płaszcz. Dziewczyna wyszła na klatkę schodową, gdy odwróciła się i powiedziała:
- Mam do Ciebie prośbę. Udawajmy jakby to wczoraj w łazience na impezie nigdy nie miało miejsca. Chcę o tym zapomnieć. I proszę, nie wspominaj o tym nikomu. Nawet Klaudii.
Pokiwałem głową i pożegnałem się z dziewczyną. Przed jedenastą zadzwoniłem do Oli.
- Cześć. Chciałem zapytać, o której godzinie się spotkamy i co będziemy gotować. Jadę na zakupy, bo moja lodówka świeci pustkami.
- Może tak koło 16:00 ?
Szybko ustaliliśmy menu naszej potrawy. Rozłączyłem się i pojechałem do sklepu w poszukiwaniu potrzebnych składników.


Nadchodziła 15:00. Stanęłam przed szafą nie wiedząc co na siebie włożyć. Nie miałam pojęcia, czy ubrać się normalnie, czy elegancko. W końcu zdecydowałam się na sukienkę z rękawami ¾ w kolorze czerwonym i lekko rozkloszowanym dołem. Na nogi założyłam czarne rajstopy i czarne lity. Buty były bardzo wygodne i nadawały się na wygłupy w kuchni. Zarzuciłam jeszcze czarny żakiet. Włosy dokładnie rozczesałam i związałam w koński ogon. Wymalowałam rzęsy czarnym tuszem i zrobiłam sobie delikatne kreski na górnych powiekach. Wzięłam jeszcze czarną torebeczkę i poszłam do Paula. Po 5 minutach doszłam pod mieszkanie Amerykanina i zapukałam lekko. Drzwi otworzył siatkarz ubrany w ciemne dżinsy i koszulę w kratkę. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wpuścił mnie do środka. Zdjęłam żakiet i poszłam do kuchni.
- No to co, zabieramy się do pracy. - powiedziałam podchodząc do lodówki i wyjmując potrzebne artykuły. Po mniej więcej dwóch godzinach zasiedliśmy do stołu. Nie umiem gotować, zresztą Paul też nie, ale muszę przyznać, że spaghetti wyszło nam przepyszne. Po zjedzonym posiłku umyliśmy naczynia. Lotman otworzył butelkę czerwonego wina. Usiedliśmy na kanapie z kieliszkami w ręku i rozmawialiśmy.
- Twoje marzenie ? - zapytał mnie siatkarz.
- Hmm, zawsze chciałam mieć psa, golden retrievera. I chciałabym też popływać z delfinami. A ty? Twoje marzenie?
- Chciałbym zdobyć złoto olimpijskie, i założyć rodzinę, mieć duży dom na wybrzeżu w Australii.
Zaśmiałam się głośno.
- Nie spodziewałam się, że myślisz już o rodzinie.
- No wiesz. - udał obrażonego Lotman.
Rozmawialiśmy jeszcze przez parę godzin. Czułam się tak, jakbym znała Paula od dawna. Nie brakowało nam tematów do rozmowy, dużo się śmialiśmy.
- Kiedy masz urodziny? - znowu zadał mi pytanie Amerykanin.
- 7 listopada.
- O widzisz. Ja mam trzeciego. - uśmiechnął się Lotman.
- Będę się już zbierać.
- Już ?
- Przypominam ci Paul, że jutro mamy trening.
- Co do treningu. Andrzej ma nam coś jutro ogłosić. - powiedział.
Wstałam z kanapy. Lotman poszedł w moje ślady i stanął naprzeciwko mnie.
- No widzisz, może chce nam wydłużyć godziny pracy ?
Poszłam do kuchni zanieść pusty kieliszek po winie. Usłyszałam siatkarza podążającego za mną.
-Muszę się wyspać i ty też - powiedziałam dźgając siatkarza wskazującym palcem w pierś. Paul szybko pochwycił moją dłoń. Drugą ręką przejechał delikatnie po moim policzku. Zbliżył się do mnie tak, że poczułam Jego przyśpieszony oddech na moich wargach. Przejechałam dłonią po jego smukłych ramionach, szerokich barkach. Na jego twarzy zagościł uśmiech, zarazem figlarny i uwodzicielski. Byłam w wewnętrznej niezgodzie ze samą sobą, próbując zignorować swoje uczucia. Z jednej strony bardzo chciałam, żeby Paul mnie pocałował, chwycił w objęcia i nie puszczał, lecz nie chciałam go przez to stracić. Nigdy nie byłam śmiała w kontaktach z mężczyznami. Zawsze z Klaudią umawiałyśmy się na podwójne randki. A teraz stałam przed Lotmanem, a obok mnie nie było przyjaciółki. Nie chciałam niczego zepsuć. Paul jednak nie miał takiego problemu jak ja. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie lekko. Oderwał się na chwilę od moich ust, żeby zobaczyć moją reakcję. Teraz to ja objęłam dowodzenie i wpiłam się w jego wargi. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Paul chwycił moje biodra. Nagle wylądowałam na blacie. Nasze twarze znalazły się na równej wysokości. Amerykanin uśmiechnął się kusząco. Przywarł ustami do mojego barku. Cicho westchnęłam. Po chwili wargi Lotmana powędrowały na moją szyję.
- Powinnam już iść – wyjąkałam.
Siatkarz natychmiast zamknął mi usta pocałunkiem. Było mi tak cholernie dobrze. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Po dłuższej chwili oderwałam się od Paula, który opierał się rękami o kredens, rozłożonymi tuż przy moich biodrach. Odepchnęłam go lekko i niezdarnie skoczyłam z blatu. Zapomniałam, że mam wysokie buty i zachwiałam się na nogach. Lotman szybko złapał mnie w talii. Trwaliśmy tak przez chwilę wpatrzeni w swoje oczy.
- Na prawdę powinnam już pójść – powiedziałam wyplątując się z Jego objęć.
- Nie będę cię już zatrzymywał – odpowiedział przyjmujący, uśmiechając się figlarnie.
- Do zobaczenia – powiedziałam. Pocałowałam jeszcze szybko Paula w policzek, wzięłam żakiet i torebkę i wyszłam z mieszkania. Przystanęłam na schodach próbując wyregulować oddech.
- Nic Pani nie jest ? - zapytał starszy mężczyzna przechodzący obok mnie.
- Nie, nie. Chyba się zakochałam.
Uściskałam starszego pana i szczęśliwa wybiegłam z bloku. Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. W myślach odtwarzałam sobie dokładnie każdą chwilę z dzisiejszego wieczoru. Boże, jak Paul świetnie całuje. I te Jego oczy. 
_______________________________________-
Tak mnie natchnęło. :) 
Proszę o komentarze. ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz