VI
Był
piątek. Wyszłam z domu zmierzając w kierunku przystanku
autobusowego. Wiedziałam już co kupię sobie, jak tylko uzbieram
pieniądze. Samochód. Byłabym niezależna, nie musiałabym jeździć
autobusem, ani żerować na dobroci chłopaków z drużyny. Pogoda
była paskudna. Dotarłam do hali cała przemoczona. Marcin przyniósł
mi koszulkę i dresy, które nosili członkowie sztabu. Dzisiaj
miałam dużo roboty. Siatkarze ostro ćwiczyli. Co chwilę do pokoju
przychodził jeden z nich skarżąc się to na ból pleców, rąk,
łydek. Wykończona przebrałam się w czarne rurki, granatową
bluzę, czarne trampki za kostkę. Włożyłam kurtkę i poszłam w
kierunku wyjścia. Tam czekali na mnie Paul, Grzesiek i Piotrek.
Wyszliśmy na dwór. Na parkingu stał samochód Piotrka z
przyczepioną przyczepą.
-
Jedziemy prosto do ciebie. Pożyczyłem przyczepkę od znajomego,
żebyśmy nie musieli jeździć po parę razy. - powiedział
zadowolony Nowakowski.
Dotarliśmy
pod mój dom. Przestał w końcu padać deszcz. Weszliśmy do środka.
Chłopaki zanieśli łóżko na przyczepę. Ja zajęłam się
pakowaniem do kartonów moich rzeczy. Siatkarze zanieśli jeszcze
komodę i pudła. Pojechaliśmy do mojego nowego mieszkania.
Wnieśliśmy wszystkie rzeczy do góry. Usiedliśmy na kanapie.
Zrobiłam herbatę i zaczęliśmy rozmawiać. Oczywiście było
bardzo zabawnie. Zrobiło się ciemno. Pożegnałam się z
siatkarzami i poszłam spać. Byłam wykończona. To miała być
pierwsza noc w nowym mieszkaniu. Obudziło mnie głośne łomotanie o
drzwi. Spojrzałam na zegarek. 10:00. Zaspałam! Szybko wyskoczyłam
z łóżka i otworzyłam drzwi. W progu stał Paul.
-
Ty jeszcze nie gotowa? - zapytał widząc mnie w pidżamie.
Popędziłam
do łazienki. Ubrałam dżinsy i bluzę. Włosy związałam w koński
ogon. Pośpiesznie założyłam trampki, wzięłam torbę i wyszłam
z siatkarzem z bloku.
-
To się nazywa tempo – powiedział przyjmujący patrząc na mnie z
podziwem.
Na
halę dotarliśmy w ostatniej chwili. Lotman pobiegł do szatni, a ja
do siebie. Poszłam później na salę do siatkarzy. Nie było
nigdzie trenera więc skorzystałam z okazji i zaprosiłam chłopaków
na parapetówkę. Sportowcy się ożywili. Zaproponowali, że kupią
alkohol.
-
Trener pozwoli wam pić? - zapytałam. - W poniedziałek macie
przecież mecz.
-
Spokojnie piękna. - rzekł Ignaczak. Do poniedziałku zdążymy
wytrzeźwieć. - powiedział wywołując falę śmiechu.
-
Krzysiu, twoja żona tez jest zaproszona. - powiedziałam uśmiechając
się szeroko.
Igła
objął mnie ramieniem i powiedział:
-
Iwonka pojechała z dziećmi do rodziców. Przykro mi, ale nie
przyjdzie pilnować swojego jakże spokojnego męża.
Siatkarze
wybuchli śmiechem.
-
Nie obijać się. - zawołał trener wchodząc na parkiet.
-
Cii, nie było tematu – powiedział mi na ucho libero.
Wywracając
oczami wyszłam z sali. Zaprosiłam chłopaków ze sztabu. Ci jednak
nie mogli przyjść. Po skończonym treningu wyszłam przed halę.
Paul stał obok swojego samochodu szeroko się uśmiechając.
-
Gotowa? Jedziemy na zakupy. - powiedział otwierając drzwi ze strony
pasażera.
Kiwnęłam
głową i wsiadłam do auta. Zapięłam pasy. Po chwili dojechaliśmy
na parking jakiegoś supermarketu. Weszliśmy do środka. Po chwili
wyszliśmy cali obładowani torbami. Spakowaliśmy zakupy do
bagażnika i ruszyliśmy. Paul pomógł mi wnieść zakupy na górę.
-
Pomóc Ci w czymś jeszcze? - zapytał.
-
Nie, dziękuję. Dam sobie radę. - powiedziałam odprowadzając
Amerykanina pod drzwi. - Jeszcze coś- odparł popychając mnie lekko
na ścianę. Stanął przede mną opierając się o nią ręką.
-
Tak ? - zapytałam drżącym głosem.
-
Nie uciekniesz mi dzisiaj. Rezerwuję sobie taniec z tobą. Przy
wolnej piosence. - powiedział Lotman pokazując rząd białych
zębów.
-
Nie lubię tańczyć. - powiedziałam unikając jego wzroku.
-
Ze mną polubisz. Jestem świetnym tancerzem. - odparł Paul całując
mnie na pożegnanie w policzek.
Przyjmujący
wyszedł zamykając za sobą drzwi. Nie mogłam się poruszyć. Nadal
stałam oparta o ścianę. Ręką przejechałam po policzku, na
którym Lotman złożył pocałunek. Uśmiechnęłam się do siebie i
zaczęłam przygotowywać mieszkanie na przyjście gości. Założyłam
granatowe rurki, żółty luźny top i czarne conversy. Zakręciłam
lekko włosy lokówką i zrobiłam delikatny makijaż. Byłam już
gotowa. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Pierwsi pojawili się Grzesiek i
Piotrkiem. Wnieśli do środka zgrzewki piwa. Przynieśli też swój
laptop i wielkie głośniki.
-
Jak mamy się bawić to na całego. - stwierdził ze śmiechem
Grzesiek.
Następnie
przyszli kolejno Krzysiek, Łukasz, Wojtek, Olieg, Zbyszek, Jochen,
Rafał, Lukas i Maciek. Na końcu przyszedł Paul trzymając w ręce
opakowane pudełko.
-
Co to? - zapytałam.
-
Otwórz – powiedział Amerykanin wręczając mi paczkę. W środku
znajdowała się koszulka meczowa Resovi z numerem 2 i moim imieniem
na plecach. Uściskałam mocno przyjmującego.
-
Dlaczego numer 2, a nie na przykład 16? - zapytał Krzysiek udając
oburzenie.
-
Bo ja mam taki – powiedział Paul szczerząc się.
Zaczęliśmy
zabawę. Chłopaki puszczali szybsze kawałki. Zatańczyłam prawie
ze wszystkimi. Poszłam do kuchni po wodę. W moje ślady podążył
Piotrek.
-
Nie obrazisz się gdy powiem, że zaprosiłem pewną dziewczynę? -
zapytał.
-
Co ? - wykrzyknęłam krztusząc się wodą. - Ty masz dziewczynę i
ja nic o tym nie wiem?
-
To nie jest jeszcze moja dziewczyna. - zaoponował Nowakowski.
-
Chętnie ją poznam. - powiedziałam uśmiechając się szczerze.
-
A ty kiedy przedstawisz mi swojego kawalera?
-
Ja nie mam chłopaka. - wykrzyknęłam.
-
Jeszcze nie.
-
Co to ma znaczyć?
-
Nie zauważyłaś , że Paul robi do ciebie maślane oczy? - zapytał
Piter?
-
Spadaj – zaśmiałam się i walnęłam siatkarza w ramię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz