niedziela, 12 maja 2013

VI


VI
Był piątek. Wyszłam z domu zmierzając w kierunku przystanku autobusowego. Wiedziałam już co kupię sobie, jak tylko uzbieram pieniądze. Samochód. Byłabym niezależna, nie musiałabym jeździć autobusem, ani żerować na dobroci chłopaków z drużyny. Pogoda była paskudna. Dotarłam do hali cała przemoczona. Marcin przyniósł mi koszulkę i dresy, które nosili członkowie sztabu. Dzisiaj miałam dużo roboty. Siatkarze ostro ćwiczyli. Co chwilę do pokoju przychodził jeden z nich skarżąc się to na ból pleców, rąk, łydek. Wykończona przebrałam się w czarne rurki, granatową bluzę, czarne trampki za kostkę. Włożyłam kurtkę i poszłam w kierunku wyjścia. Tam czekali na mnie Paul, Grzesiek i Piotrek. Wyszliśmy na dwór. Na parkingu stał samochód Piotrka z przyczepioną przyczepą.
- Jedziemy prosto do ciebie. Pożyczyłem przyczepkę od znajomego, żebyśmy nie musieli jeździć po parę razy. - powiedział zadowolony Nowakowski.
Dotarliśmy pod mój dom. Przestał w końcu padać deszcz. Weszliśmy do środka. Chłopaki zanieśli łóżko na przyczepę. Ja zajęłam się pakowaniem do kartonów moich rzeczy. Siatkarze zanieśli jeszcze komodę i pudła. Pojechaliśmy do mojego nowego mieszkania. Wnieśliśmy wszystkie rzeczy do góry. Usiedliśmy na kanapie. Zrobiłam herbatę i zaczęliśmy rozmawiać. Oczywiście było bardzo zabawnie. Zrobiło się ciemno. Pożegnałam się z siatkarzami i poszłam spać. Byłam wykończona. To miała być pierwsza noc w nowym mieszkaniu. Obudziło mnie głośne łomotanie o drzwi. Spojrzałam na zegarek. 10:00. Zaspałam! Szybko wyskoczyłam z łóżka i otworzyłam drzwi. W progu stał Paul.
- Ty jeszcze nie gotowa? - zapytał widząc mnie w pidżamie.
Popędziłam do łazienki. Ubrałam dżinsy i bluzę. Włosy związałam w koński ogon. Pośpiesznie założyłam trampki, wzięłam torbę i wyszłam z siatkarzem z bloku.
- To się nazywa tempo – powiedział przyjmujący patrząc na mnie z podziwem.
Na halę dotarliśmy w ostatniej chwili. Lotman pobiegł do szatni, a ja do siebie. Poszłam później na salę do siatkarzy. Nie było nigdzie trenera więc skorzystałam z okazji i zaprosiłam chłopaków na parapetówkę. Sportowcy się ożywili. Zaproponowali, że kupią alkohol.
- Trener pozwoli wam pić? - zapytałam. - W poniedziałek macie przecież mecz.
- Spokojnie piękna. - rzekł Ignaczak. Do poniedziałku zdążymy wytrzeźwieć. - powiedział wywołując falę śmiechu.
- Krzysiu, twoja żona tez jest zaproszona. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
Igła objął mnie ramieniem i powiedział:
- Iwonka pojechała z dziećmi do rodziców. Przykro mi, ale nie przyjdzie pilnować swojego jakże spokojnego męża.
Siatkarze wybuchli śmiechem.
- Nie obijać się. - zawołał trener wchodząc na parkiet.
- Cii, nie było tematu – powiedział mi na ucho libero.
Wywracając oczami wyszłam z sali. Zaprosiłam chłopaków ze sztabu. Ci jednak nie mogli przyjść. Po skończonym treningu wyszłam przed halę. Paul stał obok swojego samochodu szeroko się uśmiechając.
- Gotowa? Jedziemy na zakupy. - powiedział otwierając drzwi ze strony pasażera.
Kiwnęłam głową i wsiadłam do auta. Zapięłam pasy. Po chwili dojechaliśmy na parking jakiegoś supermarketu. Weszliśmy do środka. Po chwili wyszliśmy cali obładowani torbami. Spakowaliśmy zakupy do bagażnika i ruszyliśmy. Paul pomógł mi wnieść zakupy na górę.
- Pomóc Ci w czymś jeszcze? - zapytał.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę. - powiedziałam odprowadzając Amerykanina pod drzwi. - Jeszcze coś- odparł popychając mnie lekko na ścianę. Stanął przede mną opierając się o nią ręką.
- Tak ? - zapytałam drżącym głosem.
- Nie uciekniesz mi dzisiaj. Rezerwuję sobie taniec z tobą. Przy wolnej piosence. - powiedział Lotman pokazując rząd białych zębów.
- Nie lubię tańczyć. - powiedziałam unikając jego wzroku.
- Ze mną polubisz. Jestem świetnym tancerzem. - odparł Paul całując mnie na pożegnanie w policzek.
Przyjmujący wyszedł zamykając za sobą drzwi. Nie mogłam się poruszyć. Nadal stałam oparta o ścianę. Ręką przejechałam po policzku, na którym Lotman złożył pocałunek. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam przygotowywać mieszkanie na przyjście gości. Założyłam granatowe rurki, żółty luźny top i czarne conversy. Zakręciłam lekko włosy lokówką i zrobiłam delikatny makijaż. Byłam już gotowa. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Pierwsi pojawili się Grzesiek i Piotrkiem. Wnieśli do środka zgrzewki piwa. Przynieśli też swój laptop i wielkie głośniki.
- Jak mamy się bawić to na całego. - stwierdził ze śmiechem Grzesiek.
Następnie przyszli kolejno Krzysiek, Łukasz, Wojtek, Olieg, Zbyszek, Jochen, Rafał, Lukas i Maciek. Na końcu przyszedł Paul trzymając w ręce opakowane pudełko.
- Co to? - zapytałam.
- Otwórz – powiedział Amerykanin wręczając mi paczkę. W środku znajdowała się koszulka meczowa Resovi z numerem 2 i moim imieniem na plecach. Uściskałam mocno przyjmującego.
- Dlaczego numer 2, a nie na przykład 16? - zapytał Krzysiek udając oburzenie.
- Bo ja mam taki – powiedział Paul szczerząc się.
Zaczęliśmy zabawę. Chłopaki puszczali szybsze kawałki. Zatańczyłam prawie ze wszystkimi. Poszłam do kuchni po wodę. W moje ślady podążył Piotrek.
- Nie obrazisz się gdy powiem, że zaprosiłem pewną dziewczynę? - zapytał.
- Co ? - wykrzyknęłam krztusząc się wodą. - Ty masz dziewczynę i ja nic o tym nie wiem?
- To nie jest jeszcze moja dziewczyna. - zaoponował Nowakowski.
- Chętnie ją poznam. - powiedziałam uśmiechając się szczerze.
- A ty kiedy przedstawisz mi swojego kawalera?
- Ja nie mam chłopaka. - wykrzyknęłam.
- Jeszcze nie.
- Co to ma znaczyć?
- Nie zauważyłaś , że Paul robi do ciebie maślane oczy? - zapytał Piter?
- Spadaj – zaśmiałam się i walnęłam siatkarza w ramię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz