IV
Odwróciłam
się. Ujrzałam biegnącego za mną Amerykanina.
-
Myślałam, że już pojechałeś do domu. - odparłam.
-
Obiecałem przecież, że cię podwiozę. - powiedział Paul
uśmiechając się.
Poszliśmy
w kierunku czarnego mercedesa. Wsiedliśmy do samochodu. Lotman
ruszył włączając płytę z piosenkami.
-
Nie przeszkadza Ci? - zapytał.
-
Nie, skądże. Lubię rock. - odrzekłam.
Droga
minęła strasznie szybko. Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy.
-
To tutaj. - powiedział Paul podjeżdżając pod wysoki blok.
-
Nigdy nie byłam w tej okolicy. - powiedziałam wychodząc z
samochodu.
Paul
zaprowadził mnie pod mieszkanie numer 4. Otworzyłam drzwi.
-
Wiem, że nie jest jeszcze urządzone, ale może wejdziesz? -
zapytałam.
Przyjmujący
wszedł za mną do środka. Rozejrzałam się. Mieszkanie było
dokładnie takie same, w jakim dotychczas mieszkałam : mała
kuchnia, łazienka, sypialnia i salon. Kuchnia i łazienka były
ładnie udekorowane. Sypialnia była pusta. W salonie zaś stała
sofa i niski stolik.
-
Pasowałoby pomalować ściany w sypialni i salonie. - powiedziałam
po chwili.
-
No tak. Mam lepszy pomysł. Chodźmy na spacer. Pokażę ci okolice.
- rzekł Paul ruszając w kierunku drzwi.
-
No nie wiem. Muszę dotrzeć do domu, zanim zrobi się ciemno. -
powiedziałam zerkając na zegarek. Była 16:00.
-
Mamy jeszcze dwie godziny. No chodź. - odrzekł Lotman ciągnąc
mnie w kierunku wyjścia.
Wyszłam
za siatkarzem. Zaprowadził mnie do ładnego, małego parku.
Przeszliśmy koło jeziorka. W końcu usiedliśmy na ławce w słońcu.
-
Pochodzisz z Rzeszowa? - zapytał mnie znienacka Paul.
-
Nie. - odrzekłam. - Przyjechałam tu 4 lata temu na studia. Mieszkam
z bratem, który też przyjechał tu, aby się dalej kształcić.
Zauważyłam,
że Amerykanin się mi przygląda.
-
Co? - zapytałam.
-
Nic, nic. Po prostu przypominasz mi pewną osobę z Ameryki. -
powiedział Paul.
-
Twoją dziewczynę? - zapytałam.
Przyjmujący
umilkł.
-
Przepraszam, nie powinnam się wtrącać.
-
Nie masz za co przepraszać. Była dziewczyna. - oparł. - Byliśmy
ze sobą dość długo. Kiedyś przyszła i oznajmiła mi, że jest
zakochana w kimś innym. Spakowała się i odeszła. Wtedy
postanowiłem wyjechać z Ameryki. Dostałem propozycję z Resovi.
Mój kuzyn mieszkał kiedyś w Polsce i mówił, że jest to bardzo
fajny kraj. Więc nie zastanawiałem się długo, pożegnałem się z
rodziną i wyjechałem. Teraz nie żałuję, że tu jestem.
Oczywiście, tęsknię za rodzicami, siostrą, znajomymi. Ale dzięki
pobytowi tutaj, zapomniałem o Kate.
-
Współczuję Ci. Ja bym nie potrafiła wyjechać z Polski do
zupełnie obcego państwa.
-
Nie było tak źle. Jestem bardzo wdzięczny kolegom z drużyny. To
dzięki nim odnalazłem się tutaj. Rzeszów traktuję jako drugi
dom. - powiedział Paul.
-
Chyba jestem bardzo wścibska – stwierdziłam.
-
Nie. Możesz pytać o co chcesz.
-
To skorzystam z okazji. Gdzie nauczyłeś się mówić tak dobrze po
Polsku?
-
W tamtym roku chodziłem na lekcje języka polskiego.
Rozmawialiśmy
jeszcze godzinę. Nagle zaczął gwałtownie padać deszcz.
-
Chodź. - zawołał Paul łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w
kierunku bloku.
Do
mieszkania Paula dotarliśmy cali przemoczeni.
-
Szybko, zdejmuj kurtkę. - powiedział Lotman.
Ściągnęłam
przemoczoną kurtkę. Nadal byłam cała mokra i dygotałam z zimna.
-
Masz tutaj ręcznik, t-shirt i dresy. Szybko przebierz się, a mokre
ciuchy zawieś na kaloryferze.
-
Dziękuję – odparłam i weszłam do łazienki.
Gdy
wyszłam Paul był już przebrany. Usiadłam przy stole kuchennym.
Siatkarz postawił przede mną gorącą herbatę.
-
Pij szybko zanim wystygnie. - powiedział.
Chwyciłam
drżącymi rękoma kubek pełen wrzącego napoju.
-
Trochę jesteś większy ode mnie. - stwierdziłam ze śmiechem
przyglądając się swoim ubraniom. Musiałam wyglądać w nich jak w
worku.
Amerykanin
zaśmiał się i chwycił za telefon. Zamówił pizzę i usiadł
naprzeciwko mnie.
-
Zaraz muszę wyjść. Zdążę jeszcze na autobus o 19:45.
-
Nigdzie cię w taką pogodę nie puszczę. - zapowiedział Paul.
-
Nie mogę zostać u siebie. Nie mam nawet łóżka. - zaoponowałam.
-
To zostaniesz u mnie. Ty pójdziesz do sypialni, a ja prześpię się
na kanapie. - powiedział spokojnie przyjmujący.
-
Nie mogę u ciebie zostać! - wykrzyknęłam.
-
Spokojnie. Zadzwoń do brata i powiedz, że zostajesz u mnie albo ja
to zrobię. - odrzekł Amerykanin uśmiechając się.
-
To nie jest śmieszne. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
-
Ja się wcale nie śmieje.
Zaczęliśmy
się śmiać i kłócić. Zachowywaliśmy się jak tak zwane stare
małżeństwo. Nie mogąc wytrzymać ze śmiechu rzuciłam się na
kanapę. Paul usiadł na ziemi opierając się o sofę. Nagle
zadzwonił dzwonek do drzwi.
-
To pewnie chłopak z pizzą. - odrzekł Lotman wstając.
Po
chwili Paul wrócił i postawił gorącą pizzę na stole. Wstałam i
usiadłam na jednym z krzeseł.
-
Jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami. - powiedziałam
śmiejąc się.
Amerykanin
postawił przede mną talerz i nałożył kawałek pizzy. Po
skończonym posiłku wstałam i zaczęłam myć naczynia. Paul stanął
obok mnie i zaczął je wycierać. Staliśmy bardzo blisko. Czułam
zapach jego perfum.
-
Idź pod prysznic. - powiedziałam popychając go w kierunku drzwi od
łazienki.
-
Jaką mogę mieć pewność , że mi nie uciekniesz? - spytał Lotman
uśmiechając się.
-
Żadnej. - powiedziałam również śmiejąc się.
Gdy
Paul poszedł się wykąpać usiadłam na kanapie i włączyłam
telewizor. Przełączałam z kanału na kanał. Nic mnie nie
interesowało. Wreszcie wyłączyłam telewizor i usiadłam na
podłodze przed szafką z grami i filmami. Podwinęłam nogawki
spodni od dresu i zaczęłam oglądać pokaźną kolekcję siatkarza.
Po chwili usłyszałam wychodzącego z łazienki Paula. Nie miał na
sobie koszulki. Wyraźnie widziałam jego wyrzeźbiony brzuch.
Speszona odwróciłam wzrok i zapytałam:
-
Zagramy w coś?
-
Jasne. Wybierz w co.- odrzekł Paul ubierając wyciągniętą z szafy
koszulkę.
Po
chwili Lotman usiadł obok mnie. Wręczyłam mu płytę z grą.
-
Fifa 13? No dobrze. Ale muszę cię uprzedzić, że jestem w nią
świetny. - powiedział przyjmujący.
Roześmiana
podałam mu joysticka. Paul włączył płytę i zaczęliśmy grać.
Po 2 rozegranych meczach wyłączyliśmy grę.
-
Dwa razy wygrałem. Co będę za to miał ? - zapytał rozbawiony
Lotman.
-
Jeździłeś kiedyś na koniu? - zapytałam.
-
Jak byłem dzieckiem. A co ?
-
Moi rodzice prowadzą stadninę koni. W nagrodę wezmę cię tam. Co
ty na to ? - zaproponowałam.
-
Brzmi nieźle.
Po
krótkiej rozmowie na temat koni poszłam do łazienki. Przemyłam
twarz. Zęby umyłam nową szczoteczką znalezioną w szafce, a włosy
rozczesałam szczotką. Wyszłam i ruszyłam w kierunku drzwi od
sypialni.
-
Dobranoc Paul. - powiedziałam.
-
Dobranoc Ola – odpowiedział uśmiechnięty Amerykanin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz