piątek, 10 maja 2013

IV


IV

Odwróciłam się. Ujrzałam biegnącego za mną Amerykanina.
- Myślałam, że już pojechałeś do domu. - odparłam.
- Obiecałem przecież, że cię podwiozę. - powiedział Paul uśmiechając się.
Poszliśmy w kierunku czarnego mercedesa. Wsiedliśmy do samochodu. Lotman ruszył włączając płytę z piosenkami.
- Nie przeszkadza Ci? - zapytał.
- Nie, skądże. Lubię rock. - odrzekłam.
Droga minęła strasznie szybko. Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy.
- To tutaj. - powiedział Paul podjeżdżając pod wysoki blok.
- Nigdy nie byłam w tej okolicy. - powiedziałam wychodząc z samochodu.
Paul zaprowadził mnie pod mieszkanie numer 4. Otworzyłam drzwi.
- Wiem, że nie jest jeszcze urządzone, ale może wejdziesz? - zapytałam.
Przyjmujący wszedł za mną do środka. Rozejrzałam się. Mieszkanie było dokładnie takie same, w jakim dotychczas mieszkałam : mała kuchnia, łazienka, sypialnia i salon. Kuchnia i łazienka były ładnie udekorowane. Sypialnia była pusta. W salonie zaś stała sofa i niski stolik.
- Pasowałoby pomalować ściany w sypialni i salonie. - powiedziałam po chwili.
- No tak. Mam lepszy pomysł. Chodźmy na spacer. Pokażę ci okolice. - rzekł Paul ruszając w kierunku drzwi.
- No nie wiem. Muszę dotrzeć do domu, zanim zrobi się ciemno. - powiedziałam zerkając na zegarek. Była 16:00.
- Mamy jeszcze dwie godziny. No chodź. - odrzekł Lotman ciągnąc mnie w kierunku wyjścia.
Wyszłam za siatkarzem. Zaprowadził mnie do ładnego, małego parku. Przeszliśmy koło jeziorka. W końcu usiedliśmy na ławce w słońcu.
- Pochodzisz z Rzeszowa? - zapytał mnie znienacka Paul.
- Nie. - odrzekłam. - Przyjechałam tu 4 lata temu na studia. Mieszkam z bratem, który też przyjechał tu, aby się dalej kształcić.
Zauważyłam, że Amerykanin się mi przygląda.
- Co? - zapytałam.
- Nic, nic. Po prostu przypominasz mi pewną osobę z Ameryki. - powiedział Paul.
- Twoją dziewczynę? - zapytałam.
Przyjmujący umilkł.
- Przepraszam, nie powinnam się wtrącać.
- Nie masz za co przepraszać. Była dziewczyna. - oparł. - Byliśmy ze sobą dość długo. Kiedyś przyszła i oznajmiła mi, że jest zakochana w kimś innym. Spakowała się i odeszła. Wtedy postanowiłem wyjechać z Ameryki. Dostałem propozycję z Resovi. Mój kuzyn mieszkał kiedyś w Polsce i mówił, że jest to bardzo fajny kraj. Więc nie zastanawiałem się długo, pożegnałem się z rodziną i wyjechałem. Teraz nie żałuję, że tu jestem. Oczywiście, tęsknię za rodzicami, siostrą, znajomymi. Ale dzięki pobytowi tutaj, zapomniałem o Kate.
- Współczuję Ci. Ja bym nie potrafiła wyjechać z Polski do zupełnie obcego państwa.
- Nie było tak źle. Jestem bardzo wdzięczny kolegom z drużyny. To dzięki nim odnalazłem się tutaj. Rzeszów traktuję jako drugi dom. - powiedział Paul.
- Chyba jestem bardzo wścibska – stwierdziłam.
- Nie. Możesz pytać o co chcesz.
- To skorzystam z okazji. Gdzie nauczyłeś się mówić tak dobrze po Polsku?
- W tamtym roku chodziłem na lekcje języka polskiego.
Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. Nagle zaczął gwałtownie padać deszcz.
- Chodź. - zawołał Paul łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w kierunku bloku.
Do mieszkania Paula dotarliśmy cali przemoczeni.
- Szybko, zdejmuj kurtkę. - powiedział Lotman.
Ściągnęłam przemoczoną kurtkę. Nadal byłam cała mokra i dygotałam z zimna.
- Masz tutaj ręcznik, t-shirt i dresy. Szybko przebierz się, a mokre ciuchy zawieś na kaloryferze.
- Dziękuję – odparłam i weszłam do łazienki.
Gdy wyszłam Paul był już przebrany. Usiadłam przy stole kuchennym. Siatkarz postawił przede mną gorącą herbatę.
- Pij szybko zanim wystygnie. - powiedział.
Chwyciłam drżącymi rękoma kubek pełen wrzącego napoju.
- Trochę jesteś większy ode mnie. - stwierdziłam ze śmiechem przyglądając się swoim ubraniom. Musiałam wyglądać w nich jak w worku.
Amerykanin zaśmiał się i chwycił za telefon. Zamówił pizzę i usiadł naprzeciwko mnie.
- Zaraz muszę wyjść. Zdążę jeszcze na autobus o 19:45.
- Nigdzie cię w taką pogodę nie puszczę. - zapowiedział Paul.
- Nie mogę zostać u siebie. Nie mam nawet łóżka. - zaoponowałam.
- To zostaniesz u mnie. Ty pójdziesz do sypialni, a ja prześpię się na kanapie. - powiedział spokojnie przyjmujący.
- Nie mogę u ciebie zostać! - wykrzyknęłam.
- Spokojnie. Zadzwoń do brata i powiedz, że zostajesz u mnie albo ja to zrobię. - odrzekł Amerykanin uśmiechając się.
- To nie jest śmieszne. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- Ja się wcale nie śmieje.
Zaczęliśmy się śmiać i kłócić. Zachowywaliśmy się jak tak zwane stare małżeństwo. Nie mogąc wytrzymać ze śmiechu rzuciłam się na kanapę. Paul usiadł na ziemi opierając się o sofę. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie chłopak z pizzą. - odrzekł Lotman wstając.
Po chwili Paul wrócił i postawił gorącą pizzę na stole. Wstałam i usiadłam na jednym z krzeseł.
- Jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami. - powiedziałam śmiejąc się.
Amerykanin postawił przede mną talerz i nałożył kawałek pizzy. Po skończonym posiłku wstałam i zaczęłam myć naczynia. Paul stanął obok mnie i zaczął je wycierać. Staliśmy bardzo blisko. Czułam zapach jego perfum.
- Idź pod prysznic. - powiedziałam popychając go w kierunku drzwi od łazienki.
- Jaką mogę mieć pewność , że mi nie uciekniesz? - spytał Lotman uśmiechając się.
- Żadnej. - powiedziałam również śmiejąc się.
Gdy Paul poszedł się wykąpać usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przełączałam z kanału na kanał. Nic mnie nie interesowało. Wreszcie wyłączyłam telewizor i usiadłam na podłodze przed szafką z grami i filmami. Podwinęłam nogawki spodni od dresu i zaczęłam oglądać pokaźną kolekcję siatkarza. Po chwili usłyszałam wychodzącego z łazienki Paula. Nie miał na sobie koszulki. Wyraźnie widziałam jego wyrzeźbiony brzuch. Speszona odwróciłam wzrok i zapytałam:
- Zagramy w coś?
- Jasne. Wybierz w co.- odrzekł Paul ubierając wyciągniętą z szafy koszulkę.
Po chwili Lotman usiadł obok mnie. Wręczyłam mu płytę z grą.
- Fifa 13? No dobrze. Ale muszę cię uprzedzić, że jestem w nią świetny. - powiedział przyjmujący.
Roześmiana podałam mu joysticka. Paul włączył płytę i zaczęliśmy grać. Po 2 rozegranych meczach wyłączyliśmy grę.
- Dwa razy wygrałem. Co będę za to miał ? - zapytał rozbawiony Lotman.
- Jeździłeś kiedyś na koniu? - zapytałam.
- Jak byłem dzieckiem. A co ?
- Moi rodzice prowadzą stadninę koni. W nagrodę wezmę cię tam. Co ty na to ? - zaproponowałam.
- Brzmi nieźle.
Po krótkiej rozmowie na temat koni poszłam do łazienki. Przemyłam twarz. Zęby umyłam nową szczoteczką znalezioną w szafce, a włosy rozczesałam szczotką. Wyszłam i ruszyłam w kierunku drzwi od sypialni.
- Dobranoc Paul. - powiedziałam.
- Dobranoc Ola – odpowiedział uśmiechnięty Amerykanin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz