XXV
- Pani doktor ! Pobudka ! - wrzeszczał Krzysiu biegając po pokoju, w międzyczasie budząc mnie i Paula. - Łośman, Ola, ruszać dupy, za 10 minut koniec śniadania.
Na te słowa wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i zatrzasnęłam się w łazience, tuż przed nosem Amerykanina.
- Olka, wyłaź. Natychmiast - walił pięściami w drzwi.
Szybko związałam włosy, założyłam dres i wyszłam z toalety.
- Chodź Igła, Paul nas dogoni. - odparłam i wypchałam go za drzwi. Na korytarzu puściliśmy się biegiem i nie czekając na windę, zbiegliśmy po schodach. Wpadliśmy jak burza do stołówki. Nałożyliśmy sobie i Lotmanowi porcje na talerze i skierowaliśmy się do najbliższego stolika, przy którym siedział Zbyszek i Alek.
- Już zastanawialiśmy się co tam robiliście. Jakiś trójkącik ? - zaśmiał się Bartman. Od razu dostał ode mnie kuksańca w ramię. Igła tylko popatrzył na niego z politowaniem i zajął się jedzeniem.
- A właśnie Ola, pojechałabyś ze mną po południu do Łodzi ? Przydałyby mi się nowe buty, a i ty może znalazłabyś sobie coś ładnego. - zaproponował kapitan Resovii.
- W sumie... Ok, pojadę.
- Super. To o 16:00 pod ośrodkiem, zgoda ?
- Zgoda.
Szybko dokończyliśmy śniadanie i ruszyliśmy na salę treningową. Znowu przez parę godzin uzupełniałam jakieś papiery. Nawet po skończeniu przed oczami mieniły mi się liczby. Nie musiałam interweniować, ale to dobrze, że chłopaki są w dobrej kondycji, zwłaszcza, że dopiero jest początek sezonu. Znudzona, weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżku. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że obiecałam Achremowi wypad do Łodzi. Poczłapałam do szafy, wyjęłam ciuchy i zamknęłam się w łazience. Stojąc pod prysznicem zastanawiałam się gdzie podział się Igła z Paulem. Zawsze po skończonym treningu pierwsi pojawiali się w pokoju i odpoczywali po wycisku, jaki dał im trener. Może zatrzymali się u któregoś z siatkarzy - pomyślałam, wycierając mokre ciało ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i zrobiłam leciutki makijaż, który ograniczał się do paru muśnięć tuszem. Założyłam wybrane ubrania i weszłam z powrotem do pokoju. Chwyciłam torbę, sprawdzając czy znajduje się w niej portfel i telefon. Nałożyłam ulubioną kurtkę i obwinęłam szyję grubym szalikiem. Po chwili wyszłam z ośrodka i nałożyłam kaptur na głowę, ponieważ właśnie z nieba zaczął padać śnieg. Gdy tylko wsiadłam do wypożyczonego przez Alka samochodu, od razu rozkazałam przyjmującemu włączyć ogrzewanie. Na dworze było potwornie zimno i cała się trzęsłam, chociaż przebywałam poza ośrodkiem 2 minuty. Po półtorej godziny dojechaliśmy do Łódzkiej manufaktury. Od razu udaliśmy się do sklepu sportowego po obuwie dla siatkarza. W końcu udało nam się znaleźć idealne buty i zadowoleni wyszliśmy ze sklepu. Po drodze zahaczyliśmy o butiki, w których ja tym razem dokonałam zakupów. Po konsultacji starszego kolegi wybrałam sobie śliczną skórzaną kurtkę i spódniczkę. Zmęczeni kupiliśmy sobie kawę w jednej z kawiarenek. Siedząc i sącząc napój w ciszy przyglądaliśmy się klientom galerii.
- Mogę cię o coś zapytać ? - przerwał milczenie Alek.
- Śmiało.
- Ty i Paul to już definitywnie koniec ?
Oparłam głowę o ścianę i głośno westchnęłam. Postanowiłam otworzyć się przed przyjmującym.
- Kocham go, nawet bardzo. Był, jest jedyną osobą w moim życiu, którą darzę takim uczuciem.
- Więc w czym problem ? - przerwał mi. - Ty kochasz Jego, on kocha cię....
- Tak.. Jakbyś się czuł, gdybyś zobaczył twoją żonę całującą innego ? Bo właśnie w takiej sytuacji zastałam Paula. Tłumaczył mi, że to nic takiego, chwila słabości i w ogóle. Jednak ja nie jestem taka głupia. Nie da się kochać dwóch osób jednocześnie. Nie bez powodu pocałował Kate, musi coś do niej nadal czuć. Nie mogę zapomnieć ot tak tego co mi zrobił. Myślałam, że będę z nim szczęśliwa, że to będzie ten jedyny. Na to się zanosiło. W każdym bądź razie, wydaje mi się, że nie ma szans, abyśmy znowu byli razem.
- Rozumiem cię, ale musisz wiedzieć, że każdy popełnia błędy i ma prawo do drugiej szansy. - zripostował siatkarz.
Dokończyliśmy kawę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy tylko zajechaliśmy pod ośrodek i wysiadłam z samochodu, zostałam porwana. Nie kłamie. Piotrek złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam walić go pięściami w plecy, lecz on został nieugięty i uparcie dążył do celu. Przestałam go bić, bo nie widziałam w tym sensu i cierpliwie czekałam, aż postawi mnie na ziemi. W końcu doczekałam się tego momentu i wściekła zaczęłam poprawiać kurtkę.
- Następnym razem Piotruś, proszę cię informuj mnie o takich akcjach.
- Ok, ok. Odwróć się.
- Co ty kombinujesz ?
- Ja..??? Olka, ja tylko wykonuje polecone mi zadanie. Odwróć się i proszę, nie bij mocno jak ci się to nie spodoba. - powiedział Nowakowski i oddalił się na bezpieczną odległość.
Zdziwiona zachowaniem przyjaciela, powoli odwróciłam się. To co tam zauważyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie sądziłam, że te wielkoludy mogłyby na coś takiego wpaść.
Jeśli Resoviacy na coś wpadną to będzie gruuubo ;d już się boję i nie mogę doczekać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak komentarza wcześniej, ale tak wyszło.
Zapraszam na nowy: moze-jeszcze-bedzie-dobrze.blogspot.com
Kiedy następny?
pozdrawiam :*
Zapraszam na nowość u siebie: http://paczka-owocowejlandryny.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"Młoda, mądra i zdolna dziewczyna poznaje starszego o kilka lat mężczyznę kochającego siatkówkę. W ciągu niecałego roku dojrzewa przy jego boku, a później..." No właśnie. Co później?
Mam nadzieję, że zajrzysz do mnie, pozostawiasz po sobie jakiś ślad no i zostaniesz.
Pozdrawiam,
OL. ; >
Ps. Przepraszam za spam!
Ej,ej,ej! Jak mogłaś go skończyć w tym momencie? Ja szybko chcę następny, bo mnie zeżre ta ciekawość :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs.: Rozdział był zaczepisty :)